czwartek, 31 października 2013

Czy ja mogę iść do Szymka na obiad?

"Mamo, co dzisiaj na obiad"
"Placki z dyni.."
"Proszę pani, czy mogę iść dziś do Szymka na obiad?"
"A ja też mogę?"

Jeśli nieopatrznie przyznam się, odbierając młodego ze szkolnej świetlicy, co dziś serwuje kuchnia, nagle zaczyna brakować nam miejsc w samochodzie... Placki z dyni, po ostatnim szkolnym spotkaniu, cieszą się wielką popularnością nawet wśród warzywnych niejadków. Nawet wtedy, kiedy niejadki wiedzą, co jest w środku (warzywo, bleeee).  

Przepis znaleziony w Jadłonomii czyni ze mnie w oczach 7 latków mistrza kuchni. Zamiast mleka sojowego, które wydawało mi się niemożliwe do osiągnięcia w sklepie dla zwykłych ludzi, używam zwykłego, swojskiego kefiru. Wielką zaletą placków jest to, że jeśli masz wcześniej upieczoną dynię, placki "się robią" w 10 minut.

Pochłaniane są z konfiturami malinowymi. Albo miodem. Albo serkiem marscapone. Albo wymyślcie sobie swoją wersję....

 

Plotę wianki...

Mój zapełniony kalendarz zapomniał objąć jednej pozycji -"Kup kwiaty na 1 listopada..." Ale co tam, Matka Polka Muratorka poradzi sobie bez finansowego wspierania kwiaciarni (licząc na to, że żaden polski biznes od tego nie zbankrutuje). Wczoraj wieczorem z latarką czołówką na głowie i sekatorem w ręce (wyglądałam jak włamywacz a sąsiedzi nie wezwali policji, jestem trochę rozczarowana...) ogołociłam ogród z pnączy winobluszczu. Wmawiając sobie (żeby uspokoić sumienie), że po cięciu winobluszcz na pewno oszaleje na wiosnę bujnością...

Plecenie wianków okazało się całkiem relaksujące (szczególnie po dniu pełnym spotkań na budowach z "fachowcami" zakładającymi, że baba na budowie to zło...). 

Dziś podetnę jeszcze trochę zielonych gałęzi choinkom i wplotę w wianki sztuczne tulipany, których naręcze otrzymałam kiedyś od jednego z inwestorów - właściciela hurtowni florystycznej. Zamiast zapłaty za usługę...



Jak efekt będzie wart pokazania, udokumentuję zdjęciowo oczywiście. 

Aaaa, właśnie dostrzegłam, że dziś w jednym ze sklepów, który to co tydzień ma inną ofertę, są pistolety na klej! Licząc na to, że tłumy się na niego nie rzucą i mi nie wykupią całej dostawy, po drodze na spotkanie kupię sobie nowy - a stary, spalony wczoraj, będę mogła bez żalu wrzucić do kosza...



środa, 30 października 2013

Dla laski liczy się grubość...

Średnica laski jest zdecydowanie ważna. 

No przecież powinnam wiedzieć, że dla takiej laski liczy się grubość,no a już szczególnie przy wkładaniu! Tylko dlaczego dowiedziałam się o tym dopiero wtedy, kiedy po spędzeniu godziny w korku (no bo kogo niesie przez drogę w okolicy cmentarza tuż przed 1 listopada!) próbowałam laskę wepchnąć do pistoletu!?

Laskę kleju. Do mojego super okazyjnie kupionego w Wielkim Markecie Budowlanym, pistoletu do kleju na gorąco. Za gruba była... I żadna dieta w tym przypadku nie mogła być skuteczna. 

Jeśli kiedykolwiek przyjdzie wam do głowy zakup pistoletu do klejenia na gorąco, nauczcie się na błędach przemądrzałej pani inżynier (no tak, to ja...) co to sobie najpierw sprzęt kupiła, a potem dopiero sprawdziła na własnej skórze jego działanie (dosłownie na własnej skórze, do dziś mam znak od kropelki gorącego kleju...)

Najtańsze pistolety na klej działają w jednej z 4 funkcji:
a) działa...
b) nie działa...
c) rozpada się od razu na kilka części...
d) pali się...

Przy czym opcja a zwykle szybko zamienia się w b,c lub d. 

Czas nagrzewania się liczy...Bo czasem trwa to wieczność. I zanim ci się klej w pistolecie rozgrzeje, przejdzie ci ochota na klejenie czegokolwiek.  Podstawka pod pistolet się przydaje. Nie musisz mieć takowej, jeśli masz dzieci, które uwielbiają zdrapywać zimne gluty zaschniętego kleju ze stołu i różnych innych powierzchni, na które kapnęły (gluty kapnęły, nie dzieci).

I dziura, z której kapie klej, też się liczy - bo jak wielka, to raczej nie licz na to, że precyzyjnie i delikatnie przykleisz małe drobiażdżki..

Ale w sumie nieważne to wszystko, kiedy skończą ci się laski kleju, a ty kupisz sobie za grube. I dopiero wtedy dowiesz się, że laski są różnej wielkości. A standardowa to 11,2 mm. A ty kupisz sobie akurat te rzadko dostępne grubsze, niestandardowe... 

Ale nie szkodzi. Jutro możesz iść sobie kupić nowy pistolet, bo twój przy próbie wpychania za grubej laski kleju, zadziałał według opcji d. I w całym domu śmierdzi...